Wigilia w samotności pięćset metrów od Rodziny i Domu, do którego nie mogę nawet podejść, bo choroba spotworzyła czyjeś serce i zatruła umysł….
Licznik dni znęcania się nad moimi Synami – Armisiem i Aleksem – oraz nade mną przez psychopatyczne kanalie różnej maści i konduity.
Armisiek, kochany Synku. Jest Wigilia. Dzwoniłem do Ciebie. Chciałem złożyć Ci życzenia świąteczne. Jak zawsze. Ale mama nie odebrała. Jak zawsze. Robi to celowo. Nagrałem wiadomość. W te Święta życzę Ci, abyś nigdy nie czuł strachu i smutku. Uśmiechnij się, bo jestem przy Tobie cały czas, myślę o Tobie ciągle i… pilnuję Cię. Niech nowonarodzony…
Wtedy chciałeś wyrwać drzwi, żeby znowu być ze mną! Ale mama pobiła Cię i zastraszyła. Gdy otworzyły się drzwi, to Ty już siedziałeś w pokoju i bałeś się ruszyć. Matka musiała Ci znowu grozić śmiercią, bo inaczej od razu byś do mnie wybiegł…
Czułem bicie Twojego serca. Waliło, jak u małego zwierzątka. Słyszałem Twoje myśli. Czułem Twój ból. Czułem go podwójnie, bo był też mój własny. Tak samo niewyobrażalny…
Armisiek, byłeś najmądrzejszym dzieckiem na świecie. Każdego dnia zaskakiwałeś mnie cudownymi pomysłami. Pewnego dnia pojechaliśmy do Saltash na jeżynki…
Armisiek… Uwielbiałem, jak rozmawiasz. Ale to chyba wszyscy uwielbiali. Tym razem bardzo martwiłeś się o nasz dąb. Na szczęście ciocia Ewa o niego dbała…
Armisiek! Ta scena i to, co spontanicznie mówisz, jest genialną w swojej prostocie metaforą miłości i genetycznej relacji Ojca i Syna.
Świat powstał w niedzielę 19 czerwca AD 2011 o godzinie 8.15 rano. Wtedy się urodziłeś, Synku. Byłem pierwszym człowiekiem na świecie, który wziął Cię na ręce! Wziąłem w dłonie parę kilogramów czystej miłości… i przytuliłem. Trzymałem w dłoniach Wszechświat… Tak zaczyna się najpiękniejsza historia, jaką napisał dla nas Bóg. Nasza tragiczna bajka, której Ty jesteś…